,,Pierwsze spotkanie,cóż za radość.''
Stanęłam właśnie w progu drzwi,już się zaczęły
lekcję,a ja robię tragiczne wrażenie spóźniając się pierwszego dnia,ale
otrząsnęłam się z myśli i weszłam do środka,grzecznie przeprosiłam za
spóźnienie i spojrzałam na wszystkich uczniów których nigdy w życiu nie
widziałam.Każdy był inny,każdy patrzył na każdego i słychać było jedynie
plotki na mój temat. Zacisnęłam lekko pięść i przymknęłam
oczy.Stanowczym krokiem podeszłam do wychowawcy i zwróciłam się w jego
kierunku słuchając uważnie co ma mi do powiedzenia,a także innym
uczniom. - To jest wasza nowa
uczennica,będzie razem z wami chodzić do jednej klasy i mam nadzieję,że
potraktujecie ją z szacunkiem i oprowadzicie po nowej szkole.Panno
Komori Yui,niech się nam pani przedstawi.-uśmiechnął się
szeroko,poprawiając swoje kwadratowe okulary.
-Dobrze.-odwzajemniłam uśmiech i zwróciłam się do
klasy z którą będę chodzić przez pół roku.- Nazywam się Yui Komori i mam
17 lat.Pochodzę z małego miasteczka o nazwie Hiroshima.Bardzo się
cieszę,że będę mogła tutaj się z wami uczyć chociaż przez pół roku.
Rozluźniłam ręce i odetchnęłam z ulgą,przedstawienie się mam już za
sobą,ostatni etap z mojej listy to się zacząć zaprzyjaźnić i
przyzwyczaić do nowego miejsca i nowych
ludźi.
-Dobrze.W takim razie usiądź na miejscu koło tego chłopaka
który w tej właśnie chwili leży na ławce.Siedzi pod oknem w czwartej
ławce.-skinął głową i pokazał ręką na ławkę w której siedział
chłopak.-Mam nadzieję,że będziesz się tutaj dobrze czuć.
Skinęłam głową i pomaszerowałam przed siebie już mniej pewnym
siebie krokiem.Słyszałam po drodze tylko szepty i spojrzenia pewne
zdziwienia. Wreszcie usiadłam.
*W prologu.*
Byłam troszeczkę zestresowana.Myślałam,że będzie tak samo jak w poprzedniej szkole i każdy będzie siedział alfabetycznie,ale nie.Za to są mundurki. Przestałam o tym myśleć,gdy zaczęła się następna lekcja,a dokładniej matematyka i Pani mnie serdecznie przywitała.Ta kobieta wydawała się inna,ciepła,życzliwa i mądra.Miała gdzieś na moje oko z 60 lat,ale nie jestem dobra w spoglądaniu,a więc siedzie już cicho. Powtarzaliśmy wszystko co braliśmy w gimnazjum,a jeszcze wcześniej w podstawówce,wszystko było. Chciałam się zgłosić do tablicy i zrobiłam dobre wrażenie na nauczyciele,gdyż akurat bardzo dobrze znałam ułamki.Już chciałam podnieść rękę do góry gdy Pani się kłóciła z chłopakiem,ale niestety się to nie powiodło. Ktoś mnie chwycił mocno za nadgarstek i trzymał mocno abym nie podniosła rękę.Cała czerwona spojrzałam na nadgarstek i drugą rękę,a potem na kolegę z ławki który akurat ją trzymał.Cała twarz mi płonęła,nikt mi jeszcze nie trzymał ręki,a przede wszystkim chłopak. -Nie radzę ci tego robić.Chyba,że chcesz być klasowym pośmiewiskiem.Rozumiem cię,że chcesz zrobić piorunujące wrażenie na nauczycielce,ale serio mówię ci,że nie warto.-zaczął,puszczając mój nadgarstek i patrząc przed siebie.Patrzyłam na niego ze zdziwieniem,ani razu mówiąc do mnie,nie spojrzał choćby na tą jedną,głupią sekundę. Postanowiłam nie podnosić już ręki,ale siedziałam patrząc przed siebie,nie bardzo rozumiałam co się właśnie zdarzyło. -Dziękuję.-odparłam,po chwili zwątpienia i słuchałam co nauczycielka ma nam do powiedzenia.Nie spojrzałam na niego już ani razu,ale widać,że się tym nie przejął,w końcu on ani razu nie spojrzał.Poczułam dziwny niepokój. Gdy minęła matematyka,potem minęła następna lekcja,aż upłynęła ósma lekcja,ta ostatnia.Wszyscy właśnie zbierali się powoli do domu,już miałam wychodzić zza drzwi,gdy usłyszałam rozmowę Pani dyrektor z jakimś chłopakiem. Od razu poznałam ten głos,to był chłopak z którym siedzę w ławce.Poznałam jego głos,bo ty był pierwszy głos z którym zamieniłam zaledwie jedno słowo,a raczej on mówił,a ja słuchałam. Podeszłam trochę bliżej i schowałam się zza ścianą. -Ayato,posłuchaj mnie wreszcie.Masz się wziąć do nauki inaczej oblejesz ten rok i zostaniesz w tej samej klasie,a chyba tego nie chcesz,prawda?-zaczęła dyrektorka wymachując nerwowo rękami.-Dotarło? -Tak,postaram się bardziej uważać i wezmę się za lekcje,bo zostało tylko pół roku.-odparł obojętnie i schował ręce do kieszeni.Jakby go to ani trochę nie obchodziło. Po tych ostatnich gestach poczułam czyiś oddech na moim karku,przerażona odwróciłam się tak szybko,że prawie się wywróciłam i uderzyłam głową o ścianę. -Wiesz,że nie wolno tak podsłuchiwać czyiś rozmów?-spojrzałam z przerażeniem,nie mogłam się ruszyć. -J-ja wcale nie podsłuchiwałam,ja tylko się zgubiłam i..i chciałam znaleźć łazienkę,już sobie idę.-zaczęłam,broniąc się jakby ktoś mi wmówił morderstwo,ale gdy chciałam zniknąć,złapał mnie za nadgarstek i przybliżył do siebie,nie mogłam się ruszyć,próbowałam,ale to było na marne.Pomyślałam o jednym,aby zacząć krzyczeć,ale nie.Jestem tutaj nowa i nie chcę zrobić komukolwiek problemów,tym razem udam,że to się nigdy nie zdarzyło. -Hm..,nie krzyczysz?-spojrzał na mnie badawczo,ściskając jeszcze bardziej moje nadgarstki.-Jesteś bardzo ładną blondynką,masz to szczęście i możesz zostać moją blondynką. -Ja nie chcę.Puść mnie to boli-krzyknęłam,próbując się bronić,ale to było na nic.Był jeszcze mocniejszy niż zwykły człowiek,coś z nim było nie tak. -Raito...-usłyszałam głos zza siebie. -Hm?Kanato,co ty tutaj robisz?Nie widzisz,że poluję na blondyneczkę?-zadrwił robiąc przy tym dziarski uśmiech,poddałam się,z nim nie dam rady wygrać.Postanowiłam się już nie ruszać i czekać na pomoc. -Nie wiem,chcę już wracać do domu.Rób jak wolisz,ja i Pan Teddy wracamy.Pamiętaj,że jak jesteś głodny to wyjdź z nią za szkołę.-wyjąkał i wziął pluszaka.Widziałam tylko jak się powoli oddala,a potem nagle zniknął. Mrugnęłam i znów spojrzałam przerażonym wzrokiem. -Puść mnie..,ja chcę już do domu na obiad wracać.Daj mi spokój.-drgnęłam,czułam,że jak nic z tym nie zrobię to krew przestanie mi dopływać do nadgarstków.Czułam,że chyba jednak nikt mi nie przyjdzie z pomocą. -Co,co,co?Coś laleczko mówiłaś?Mam cię puścić?Nie ma mowy,jesteś moim obiadem,a ja jestem bardzie głodny.-zawołał chwytając mnie jeszcze mocniej za nadgarstek,jęknęłam z bólu.Tak,boli prawda?Czekam aż zaczniesz krzyczeć.Przerażona spojrzałam jeszcze raz na niego i kompletna pusta,chyba zemdlałam.

K.L